Larry

Larry
Larry

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 8

*Louis*
Boli mnie serce jak gadają o Haylor... Rzygam nią... Fuj Fuj Fuj.... Biedny hazz...A jeśli ona mu złamie serce? Zabiję sukę zabiję!!!
Nie pomyślałem że może być szczęśliwy... Harry jeśli to czytasz to ja już będę umarły... Tak skarbie zamierzam się zabić!!Dobra nie przeszkadzam waszemu szczęściu
*Hazz*
ej ej ej co się dzieje... znalazłem go nieprzytomnego w łazience... Nadgarstki były pełne krwi... Zadzwoniłem po karetkę... na razie jego stan jest stabilny... Przeczytałem to... to co napisał Louis... Mój misio mógł coś takiego zrobić ;C Boję się... A jeśli on nie przeżyje... To... To nie wiem...  chyba się zabiję...
Pojechałem do Modest. Wykrzyczałem im prosto w twarz że to ich wina!! Bo to przez nich... Przez Haylor... Nie chcę go okłamywać... Ona to przykrywka Larrego... Kolejna :C Ale ona nie jest w moim typie... Muszę kłamać... Dla dobra sprawy... Dla dobra zespołu... Potrzebuję otrzeźwienia. Idę po wódkę... Idę dzisiaj na melanż. Bo co mi zostało?!
~~
Byłem wypity w 3 dupy... Zayn po mnie przyjechał... Wiedział że jest źle... Ale ja już nie mogę tak żyć!!! Nie mogę... Niech wybierają... Ja chcę szczęścia Louisa. Nawet nie mam odwagi do niego pojechać.. .Bo co  bym mu powiedział?! Że będzie dobrze... Nie będzie!! Nie dopóki kłamiemy... Idę spać... Źle się czuję... -,-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz